piątek, 23 grudnia 2011

Wyjazd

   Wiem, że na moim blogu już raz pojawił się post zatytułowany ,,Wyścig,, ale nie mam zbytnio czasu na wymyślanie kolejnego tytułu, ponieważ za chwilę wyjeżdżam i dopiero teraz mi się przypomniało, że jeszcze nie napisałam nic na blogu. 
   Cóż, ten ostatni tydzień w szkole nie należał do najgorszych. Nie było historii, więc nie dowiedziałam się jak wypadłam na ostatniej kartkówce. Nie będę oszukiwać, że ta wiadomość mnie nie ucieszyła, bo byłam z niej bardzo zadowolona. Tym bardziej, że zamiast uczenia się o Grecji siedzieliśmy w sali konferencyjnej i oglądaliśmy film. We wtorek miałam jeszcze sprawdzian z fizyki, którym trochę się denerwowałam, ale nie było znowu tak tragicznie. Pytania były dość proste, ale po sprawdzianie dowiedziałam się, że parę błędów popełniłam, a w tym WYKRES, który należał do najprostszych! 
   No i w końcu wczorajszy dzień. Miał być najlepszy. Były tylko dwie lekcje, potem jakieś wspólne kolędowanie na sali gimnastycznej i do domu. Niestety nie było tak kolorowo. Na pierwszej lekcji - geografii - pani powiedziała, że robi nam kartkówkę, w czym połowa klasy zgłosiła nieprzygotowanie. Na szczęście pani po sprawdzeniu obecności powiedziała, że tylko żartowała, a nieprzygotowań na szczęście nam nie wpisze. Zamiast tego mieliśmy jakiś quiz, w którym niestety moja grupa była jedną z przegranych. Po geografii przeboleliśmy polski i poszliśmy na salę gimnastyczną. Wszystko miało być super extra, a tu nie dość, że kolędy śpiewało ok. 15 klas to jeszcze moja klasa wypadła chyba najgorzej ze wszystkich. Masakra...
   Na szczęście w tym roku więcej się to nie powtórzy i mam nadzieję, że w przyszłym też nie... Dobra, muszę kończyć. Życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT! 
Pozdrawiam, Kinga. 

sobota, 17 grudnia 2011

Zapach Świąt

   Dzisiaj wybrałam się razem z rodzicami na ,,świąteczne zakupy,,. Aż do dzisiejszego dnia nie mieliśmy na te święta upatrzonej choinki, ale parę godzin temu uległo to zmianie. Po kilku latach wróciliśmy do starych tradycji i kupiliśmy sztuczną choinkę, która mam nadzieję trochę u nas ,,pomieszka,,. Właśnie w tej chwili stoi u mnie w przedpokoju, a mój tata z siostrą doprowadzają ją do porządku. ;) 
   Podczas przebywania w tym sklepie poczułam, że już na prawdę zbliżają się święta i patrząc na te wszystkie ozdoby doskonale dało się to wszystko odczuć.
   Chyba nic po za tym się u mnie nie dzieje. Wczoraj miała przyjść do mnie Wiktoria. Planowałyśmy już nawet co będziemy robić, ale niestety z powodów osobistych nie udało nam się spędzić tego dnia razem. Prócz tego jestem trochę zdołowana kartkówką z historii, która nie poszła mi najlepiej. No cóż...zobaczymy. 
   To chyba na tyle, jeśli chodzi o ten tydzień. Nie jestem do końca pewna, czy w przyszłym tygodniu będę miała możliwość napisania posta, ponieważ wyjeżdżam, dlatego też dzisiaj życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT!
Pozdrawiam, Kinga. 

piątek, 9 grudnia 2011

Pustka

   I znowu to samo - wciąż nie mam o czym pisać. Krótko mówiąc - kompletna pustka. Dokładnie tak jak w tytule. Niech to się w końcu zmieni, bo mam już dość pisania o niczym. I tak nikt tego nie czyta, ale lubię to robić, więc pewnie dlatego wciąż jeszcze piszę. Oczywiście nie chcę, żeby ktoś mnie źle zrozumiał. Nie ma nikomu za złe, że nie czyta bloga. Sami wybieracie co chcecie czytać, a ja po prostu godzę się z tym, że piszę nudno i bez sensu. Powtarzałam to tutaj wiele razy i powtórzę jeszcze raz - mam nadzieję, że jak pojawi się pies wszystko się zmieni... 
   No cóż, Wybaczcie. Chyba trochę się nad sobą rozczuliłam. ;) U mnie nic nowego nie słychać - po staremu. Dziś ponownie byłam na basenie. Było trochę nudniej niż tydzień temu, ale też nie było źle. Czuję, że dobrze mi to robi. Po prostu uwielbiam wracać do domu wymęczona na maksa. 
   Chyba będę kończyć. Już Wam nie nudzę. Pozostaję mi tylko życzyć miłego weekendu. 
Pozdrawiam, Kinga. :)

piątek, 2 grudnia 2011

Basen

   Dzisiejsza popołudniowa pogoda odpowiadała mojemu nastrojowi. Przynajmniej do jakiegoś czasu. Kiedy wychodziłam ze szkoły padał deszcz, było smutno i szaro. Dokładnie tak jaka ja byłam w ciągu dnia w szkole. Jak ujęłam wcześniej - do jakiegoś czasu. No więc myślę, że mój nastrój był po części spowodowany klasówką z matmy. Do klasówki miałam doła, ból głowy i w ogóle zły humor, a po klasówce to wszystko mi przeszło. Mam nadzieję, że wypadło dobrze. 
   Właśnie jakieś 20 minut temu wróciłam z basenu, na który strasznie nie chciało mi się iść, ale jak już tam dotarłam to bawiłam się świetnie. 
   Sorry, ale na tym dzisiaj zakończę. Nie mam zbytniej weny twórczej, a po za tym jestem już trochę zmęczona. 
Pozdrawiam, Kinga. 

piątek, 25 listopada 2011

Friends Forever!

   Hej. Dzisiejszy post ukazał się trochę później, ponieważ nie miałam jak wcześniej napisać. Byłam w kinie z przyjaciółką. Dość długo się nie widziałyśmy ( jakieś 4 miesiące ), bo nie chodzimy ze sobą do szkoły i miałyśmy co nadrabiać. Krótko mówiąc: Było super!
   Poszłyśmy na ostatnią część Zmierzchu, czyli ,,Przed Świtem,, cz.I. No właśnie; szkoda tylko, że część I. Już nie mogę doczekać się kolejnej. Nie cierpię, kiedy film kończy się w połowie. To okropnie irytujące. Film był naprawdę odjazowy, ale nie będę wyjawiać szczegółów, bo nie chcę psuć niespodzianki tym, którzy go jeszcze nie obejrzeli. Po przesoleniu się popcornem wybrałyśmy się po kinie na coś słodkiego dla odmiany. ;) W podstawówce różnie między nami bywało ( mną i Dominiką - tak ma na imię moja przyjaciółka ), ale dzisiaj było naprawdę super.
   Drugą taką moją przyjaciółką jest Wiktoria, o której zresztą pisałam w poprzednim poście. W poniedziałek zdarzyła jej się jeszcze jedna przygoda. Właściwie to nawet nie wiem czy można to nazważ przygodą, ale kit z tym. No więc w poniedziałek rano okazało się, że mieliśmy przyjść do szkoły godzinę później, ale nikt się nie kapnął. Wkitoria zapomniała jakiś książek, więc zadzwoniła do swojej mamy z prośbą, żeby przywiozła jej książki. Czekałyśmy na nią na dworze, aż nagle Wiktoria zaczęła latać przed wejściem do szkoły jak porąbana. Oczywiście nie zorientowała się, że są kamery. ;) Kiedy zobaczyłyśmy, że jej mama przyjechała wyszłyśmy przed bramę do szkoły, ale mama zatrzymała się po drugiej stronie ulicy, wołając Wiktorię do siebie. Az tu nagle zza rogu szkoły wyszła pani dyrektor i zapytała co my takie rozebrane z samych bluzach robimy na dworze? Powiedziałyśmy o co chodzi, a pani podeszła do mamy Wiktorii i wzięła od niej książki po czym podała je Wiktorii. No nieźle. Nie dość, że zapomniała książek to jeszcze otrzymała je z rąk dyrektorki. Masakra.
   Na wf zawsze kłócimy się ( oczywiście z Wiktorią, a z kimże inaczej ) o piłkę, którą nazwałyśmy Jesus ( czyta się Hesus ). Jesus to hiszpańskie imię, z którego zawsze jak go słyszę chcę mi się śmiać. Jest niezłe, no bo kto tak naprawdę dałby dziecku na imię Jesus? 
   Jeżeli już piszę o języku hiszpańskim i imionach to muszę się pochwalić, że dzisiaj miałam lekcję z prawdziwą Hiszpanką. Było extra. Pomijając to, że nic nie rozumiałam z tego co ona gadała to było naprawdę bardzo fajnie.
Dobra, muszę kończyć, bo zaczynam usypiać.
Pozdrawiam, Kinga.

piątek, 18 listopada 2011

Uwięzione

 Na początek wspomnę o tym, że niestety Władek w dwa dni po moim ostatnim wpisie niestety umarł. Jest mi oczywiście przykro, ale jak miałam wybierać to jak się męczył w ostatnie dni swojego życia, a to, żeby to się już skończyło to już wolałam zdecydowanie to drugie. Dostał jakiegoś paraliżu i nie mógł się już zupełnie ruszać. Starał się podnosić, ale nie miał już na to siły. Teraz kiedy tak na to patrzę to dla niego stało się dobrze, że już się nie musi męczyć. 
 Wracając do dzisiejszego dnia to może najpierw wyjaśnię skąd u mnie na blogu taki tytuł posta. No więc rano, kiedy byłam już w szkole zadzwoniła do mnie koleżanka i powiedziała, że coś nie tak z tramwajem i być może się spóźni i żebym zawiadomiła o tym naszą panią od wf czy naszą wychowawczynię. Nie minęło 20 minut wf przybiegła zdyszana Wiktoria ( koleżanka ) i oznajmiła pani, że idzie się przebrać do szatni. Poszłam razem z nią. W szatni było dwóch facetów - coś naprawiali przy kranach. Kiedy Wiktoria się przebrała wyszłyśmy do drugiej części szatni tam, gdzie byli ci faceci. Już ich nie było. Chwyciłyśmy za klamkę, bo jak się pewnie domyślacie chciałyśmy wyjść i iść na salę. Drzwi były zamknięte. Widocznie panowie się zapomnieli i zamknęli nas w szatni. Na początku jak to ja z Wiktorią wybuchłyśmy śmiechem, a potem zaczęłyśmy walić w drzwi. W szatni znajdują się dwa okna, z których pada widok na korytarz, który prowadzi na salę gimnastyczną. Sala była zamknięta, a nasza pani była w środku. Wiktoria stanęła na ławce i patrzyła czy nikt nie idzie. Nagle usłyszałyśmy, że drzwi się otwierają i z sali wyszła pani. Wiktoria zaczęła się drzeć ,,Kinia! Kinia! Pani wyszła!,,  Ja z całej siły zaczęłam tłuc w drzwi i nagle usłyszałyśmy głos pani. ,,Dziewczyny spokojnie.,, - mówiła. Otworzyła drzwi i ze zdziwienie spytała kto nas zamknął. Powiedziałyśmy jej wszystko i poszłyśmy na salę na wf. 
 To chyba jedyne ciekawe wydarzenie, które przydarzyło mi się w tym tygodniu. Pomijając to, że miałam parę nieprzyjemności związanych z jedną dziewczyną, bo jak twierdziła zniszczyłam jej buty. Nie będę więcej pisać na ten temat, ponieważ sprawa jest już zakończona i nie będę jej roztrząsać. 
 To tyle. Życzę miłego weekendu, Kinga. :) 

piątek, 11 listopada 2011

Lunatyczka

Wiem, że tytuł dzisiejszego posta nie jest po hiszpańsku, ale tak jakoś wyszło. 


Stałam się dzisiaj lunatyczką! A zaczęło się od tego, że obudziłam się w nocy w zupełnie innym pokoju niż położyłam się spać. Moje mieszkanie ma dwa poziomy, a mój pokój znajduje się na piętrze. Gdy się w nocy obudziłam znajdowałam się w salonie piętro niżej. Z początku nie wiedziałam w ogóle co ja tam robię. Leżałam na tapczanie przykryta kocem jak gdyby nigdy nic. W końcu podniosłam się na nogi i weszłam po schodach w miarę cicho, żeby nie obudzić rodziców. Poszłam do pokoju i z powrotem zasnęłam. Kiedy się rano obudziłam przez chwilę miałam wrażenie, że to był sen, ale to było mało prawdopodobne. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Znalazłam się w jakimś miejscu zupełnie nie pamiętając co było przedtem. Niesamowite...  Zaproponowałam rodzicom, że jak następnym razem będę lunatykować i obudzę się na dole rozleję wodę w kuchni, żeby mieć dowód, że to nie był sen. Może pomysł trochę głupi, ale mam nadzieję, że przy następnym razie wypali. :) 


Byłam dzisiaj również na spacerze z psem znajomej moich rodziców. Niestety jestem sierotą i zapomniałam aparatu! No trudno, może zdjęcia będą kolejnym razem. Mogę jeszcze powiedzieć, że moi rodzice coraz bardziej przekonują się do psa. Jestem już coraz bliżej. 


Pamiętacie pewnie, że przed wakacjami zamieszczałam na blogu zdjęcia mojej świnki morskiej, Władzia. Jest on już coraz starszy i niekiedy ciężko się na niego patrzy jak się męczy. Mam oczywiście nadzieję, że może tylko tak wygląda, a w środku czuje się dobrze. Może jeszcze trochę pożyje. Mam nadzieję...


Życzę udanego weekendu, Kinga. 

piątek, 4 listopada 2011

Jueves mala suerte?

Jueves mala suerte czyli po polsku ,,Pechowy czwartek?,,. 


Chodzi o to, że wczoraj jak Wam już tydzień temu pisałam miał być ,,pechowy czwartek,, ze względu na to, że pani oddawała pracę z historii. Byłam przekonana, że moja ocena będzie odpowiadała dopuszczającej, a tu nagle przeżyłam szok. Zacznę może od początku. 


Rano zaczynałam geografią. Miałam do zrobienia projekt przestrzenny Układu Słonecznego, z którego otrzymałam ocenę celującą i 3+ ze sprawdzianu, ale zbytnio się tym nie przejęłam. Kolejno miałam j. polski. Dostałam 5 kartkówki z lektury ( to była chyba pierwsza lektura, którą przeczytałam w tym roku, bo przy większości czytałam streszczenia ;)). Potem była matma. Oddali nam klasówkę, z której dostałam 3+, ale zdarzyło się też parę dwój i pał, więc nie napisałam najgorzej. Wracając do historii. Siedziałam na krześle podczas, gdy pani oddawała pracę jakbym zaraz miała umrzeć. ;) Nagle pani wymówiła moje imię głosem, po którym poznałam, że coś jest nie tak. Wzięłam sprawdzian i normalnie o mało nie spadłam z krzesła na podłogę. W górnym rogu było napisane db., a w nawiasie 4. Kompletnie mnie zamurowało. Co nie zmienia oczywiście faktu, że ogromnie się ucieszyłam. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć. :) Następnie poszliśmy na biologie, a 10 minut przed dzwonkiem na lekcje przypomniało mi się, że nie mam pracy domowej. Szybko pożyczyłam zeszyt od koleżanki i chyba wszyscy wiecie co z nim zrobiłam. ;) Oczywiście przepisałam parę podpunktów i poszłam na lekcje. Pani wzięła mój zeszyt do sprawdzenia, ale na szczęście skończyło się na 3+. Uff... mało brakowało. No cóż mam nauczkę. ;)


Przepraszam za brak zdjęć, ale ogólnie po szkole nie wychodzę właściwie wcale na dwór. Myślę o tym, żeby zapisać się do szkolnego wolontariatu i pomagać zwierzętom ze schroniska w akcjach dobroczynnych, ale jeszcze nie podjęłam decyzji. To tyle na dzisiaj. 


Pozdrawiam, Kinga. 

sobota, 29 października 2011

Bien al final!

,,Bien al final,, to w języku hiszpańskim oznacza ,,W końcu!,,. Ponieważ uczę się tego języka od jakiś 2 miesięcy moje posty będą tytułowane właśnie po hiszpańsku. Oczywiście pod tytułem będzie wyjaśnienie co dany post oznacza, żebyście wiedzieli o czym mowa. :) No więc mowa o dwóch sprawach. 




 Po pierwsze wreszcie po trzech kartkówkach z hiszpana, z których otrzymywałam same 3 ostatnio dostałam 4! Wiem, że cieszę się jak głupi do sera, ale zależało mi, żeby nie dostać ponownie tej 3 i udało się! Oczywiście mogło być o wiele lepiej, ale za rozmowy podczas kartkówki dostałam minusa co obniżyło mi stopień o pół oceny. Mogłam mieć 4+, a dostałam czystą 4. Dobrze, że mam taką fajną nauczycielkę, że nie postawiła mi pały za to gadanie, ale wszyscy gają u nas na kartkówce, więc ja też chyba mogę, nie? 




 Druga sprawa jest taka, że w czwartek po raz pierwszy od dwóch tygodni nie było ,,pechowego czwartku,,. :D Ale na pewno będzie za tydzień, bo pani odda nam pracę z historii, więc na pewno będzie 3 jak nie gorzej. W sumie mogłaby być chociaż tak 3. :( 


 Dodam jeszcze, że dzisiejszy post ukazał się w sobotę, ponieważ wczoraj nie miałam jak napisać, bo cały dzień byłam u koleżanki ( robiłyśmy projekt na geografię ) a jak wróciłam nie było internetu. ;( Na dzisiaj to chyba wszystko. Jak zwykle nuuuuuuuuuuuuuuuudy i nic ciekawego się nie dzieje. 
Pozdrawiam i miłego długiego weekendu, Faithful... . 

piątek, 21 października 2011

Pechowy czwartek!

  Witam ponownie. Za chwilę wyjaśnię Wam o co chodzi z tym pechowym czwartkiem, ale jak na razie opowiem o czymś co zdarzyło się przed paroma dniami. 
  No więc w środę po powrocie ze szkoły usiadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać film. Mój tata wychodził po siostrę do szkoły, a moja mama wyszła razem z nim na korytarz. Z niewiadomych powodów nie wracała chwilę do domu, a gdy wróciła na moje pytanie ,,Czemu tak długo stałaś na klatce?,, odpowiedziała, że na wycieraczce mamy czarnego kota. Przejęta wybiegłam na korytarz i natychmiast zobaczyłam śliczną czarno-białą kotkę! Na szyi miała obrożę w kwiatki. Od razu do mnie przybiegła i zaczęła się łasić. Wzięłam ją na kolana, a wtedy kotka rozłożyła się na nich i w ogóle nie myślała o schodzeniu. Po jej wyglądzie ( była bardzo zadbana ) i obroży łatwo było poznać, że nie jest to bezpański kot.                       No więc moja mama zeszła do sąsiadki mieszkającej na dole i zapytała czy to jej zwierzak. Ona odparła, że kot nie jest jej, ale przesiedział u mniej ostatnio 2 dni, dlatego, że ona też ma kota i kotka przyszła go odwiedzić. Dowiedziałyśmy się, że kotka ma na obroży numer i adres właściciela. Zaniosłyśmy więc ją do mieszkania właściciela, ale nikogo nie było w domu. Powiedziałyśmy sąsiadce, że weźmiemy na razie kota do siebie, a jak właścicielka wróci niech powie jej, żeby zgłosiła się pod mój numer mieszkania. Jednak w obawie, że kotka załatwi się u nas mama zabrała ją na dwór. Przypomniała sobie, że ludzie, którzy mieli tego kota mają z mieszkania wejście do ogrodu znajdującego się przy moim bloku. Tam kotka wskoczyła sobie przez otwarte okno do mieszkania i tak zakończyła się ta historia. 
Wiem piszę jakbym była bajkopisarką, ale takie jakoś zakończenie wpadło mi do głowy. ;) 
  A co do ,,pechowego czwartku,,  to już Wam mówię o co z tym chodzi. Otóż tydzień temu w czwartek dostałam dopuszczający ( 2 ) z historii, a wczoraj dostałam niedostateczny ( 1 ) z geografii! Stąd wiadomo dlaczego tytuł dzisiejszego posta nosi nazwę ,,Pechowy czwartek. :) 
  Dzisiaj w odróżnieniu od wczorajszego dnia spotykają mnie same dobre rzeczy. No może po za jedną sprawą, ale jej tutaj nie opiszę. ;P Dostałam nawet 4- z chemii. Wybaczcie, że się chwalę, ale jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ bardo denerwowałam się tą pracą klasową.Do tego jeszcze oberwałam dwa razy piłką na wf, ale to nie jest najgorsze.  Najgorsze jest to, że od rana mam problemy z gardłem! Chyba się rozchoruję. ;( 
  No dobra. Nie będę Wam tu nudzić. Miłego weekendu. 
Pozdrawiam, Kinga. :) 

piątek, 14 października 2011

Dzień wolny!

Pewnie większość z Was wie o co chodzi z tytułem, mam rację? Otóż dzisiaj jak wszyscy bardzo dobrze Wiecie jest Dzień Nauczyciela. Z tego powodu miałam dzisiaj dzień wolny od szkoły. Jestem przekonana, że dużo osób, również obchodzi ten dzień w jakiś inny sposób, niż siedzenie w szkolnej ławce. ;) Żeby sobie trochę umilić czas wybrałam się  na małe zakupy. Kupiłam kolczyki i przeszłam się do Empiku. Odwiedziłam również sklep zoologiczny, z wiadomych przyczyn. ;) Pojawiła się nagle myśl, aby kupić sobie zawieszkę na telefon. Gdy tylko weszłam do sklepu z biżuterią mój wzrok przyciągnęła wyszywana ( przypuszczam, że własnoręcznie ) bransoletka. Może jestem staromodna, że lubię takie rzeczy, ale taki mam styl i już. W każdym razie zawieszka natychmiast zniknęła z listy zakupów i pojawiła się na niej tak o to bransoletka. Przez chwilę krążyłam po sklepie zastanawiając się czy kupować czy nie, ale w końcu się zdecydowałam. :) Po za tym nic ciekawego. Mam trochę nauki, ponieważ w poniedziałek mam pracę klasową z chemii, kartkówkę z hiszpańskiego i kartkówkę z religii. Do tej ostatniej nie mam zamiaru się uczyć, a z resztą czego oni mogą mnie zapytać z religii? Ogólnie nie mam nic przeciwko religii, ale nie uznaję jej jako przedmiotu szkolnego. Oczywiście nie chciałabym nikogo urazić, ale jak wspomniałam taka już jestem. No nic, pora kończyć. 
Miłego wieczoru i udanego weekendu życzy Kinga - Veinte. 

piątek, 7 października 2011

Szkoła mnie dołuje!

Poważnie to nie jest tak źle jak w tytule, ale wyśmienicie też nie jest. Mieliśmy w tym tygodniu sprawdzian z biologii, do którego się uczyłam. Niestety moja wiedza nie wystarczyła, żeby ten sprawdzian napisać poprawnie. Dostałam 2+, ale bardzo mnie to nie przeraża. Bardziej zła jestem na to, że nauczycielka traktowała obie grupy ( byliśmy podzieleni na grupy ) nierówno. Akurat ja załapałam się do grupy, która miała trudniejsze pytania stąd też moja ocena. ;) Wczoraj byłam z koleżanką w tzw. telewizji. Chodzi o budynek o tej nazwie, gdzie odbywają się zajęcia dodatkowe, na które chodzi moja koleżanka. Zjadłyśmy tak coś i odrobiłyśmy lekcje. Uśmiałyśmy się przy tym jak nigdy. :) Niestety to było wczoraj, a dzisiaj mój nastrój jest z pozoru dobry, ale tak naprawdę jestem wściekła i zdołowana. Nie wiem jaka cecha przejawia się u mnie bardziej. Chyba to drugie. O powodzie mojego nastroju nie będę pisać, bo to nic ciekawego dla Was z pewnością. Tyle chyba wystarczy. Nie mam nic więcej ciekawego do opisania, ale mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu się to zmieni. 


Pozdrawiam, Kinga - Veinte. 

piątek, 30 września 2011

Wycieczka


Hej. Dzisiaj wreszcie zamieszczę jakieś zdjęcia, a mianowicie zdjęcia z mojej wycieczki klasowej. Byliśmy na tak zwanym ,,Sprzątaniu Świata,,. :) Było bardzo fajnie pomijając chwilę stresu, kiedy to zablokował mi się aparat. Na szczęście udało mi się go odblokować, a właściwie to sam się odblokował. ;) Tydzień przebiegł dość normalnie, gdyby nie to, że zadali nam furę zadań na weekend. Do tego mamy jeszcze w poniedziałek kartkówkę i mega sprawdzian z biologii także masakra. No trudno. Trzeba będzie jakoś przez to przebrnąć. ;) No nic, tu macie parę fotek. 









 To ja na drzewie. :)
To ja z moją przyjaciółką Natalią. Ja to ta brzydsza w okularach. Tak wiem, że taka jestem. 






Zdjęcia Włądzia specjalnie z dedykacją dla Natalii, która chciała go zobaczyć. :) 






















W sumie to tyle. Życzę miłego weekendu. :) 

piątek, 23 września 2011

Psie plany

Hej! Od dzisiaj na moim blogu nowe posty będą się pojawiały co tydzień w piątek. Będzie to takie moje podsumowanie tygodnia. Ponieważ już jakiś czas się nie odzywałam mam parę rzeczy do opowiedzenia. 
   W ciągu tego tygodnia mieliśmy chyba ze cztery kartkówki/ sprawdziany. Nie minął jeszcze miesiąc, a na biologii przerobiliśmy tyle materiału jak przez półtora miesiąca. Gonimy jak opętani. ;) Przerabiamy komórkę co niezbyt mi się podoba, bo tyle tego jest! Nauczycielka zapowiedziała nam na poniedziałek sprawdzian, ale na szczęście nie dojdzie do niego, ponieważ moja klasa wyjeżdża na tzw. ,,Sprzątanie Świata,,. Strasznie się cieszę, bo klasówka będzie dopiero za 2 tygodnie. :) Natomiast dzisiaj miałam sprawdzian z chemii. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że zapomniałam książki, w której była potrzebna do sprawdzianu tabelka. Na szczęścia mogłam liczyć na pomoc koleżanki, która pożyczyła mi tę książkę. O szkole to tyle. 
  Chciałabym również napisać tutaj co planuję robić ze swoim psem, kiedy już go będę miała. Pewnie Was to mało interesuje, ale po mimo tego napiszę. Może znajdzie się ktoś kogo to zaciekawi. :)


No więc tak. Z Ortą ( bo tak będzie miała  na imię moja sunia ) mamy zamiar :


Nauczyć się komendy:
1. Siad
2. Połóż się
3. Zostań
4. Hop
5. Oddaj
6. Weź
7. Do mnie
8. Noga
9. Wolniej
10. Pokaż ( pokaż co masz w pysku )


Zabawy i sztuczki:
1. Skok przez obręcz
2. Aport


Na razie tylko tyle. Oczywiście mam jak największą nadzieję, że uda mi się ją tych wszystkich komend i sztuczek nauczyć. Zobaczy się. A teraz już się żegnam, miłego weekendu i do kolejnego piątku. ;)

sobota, 17 września 2011

czwartek, 15 września 2011

Zmiany

Hej. Jak pewnie zauważyliście zmieniłam wygląd bloga. Taki pozostanie przez najbliższe parę miesięcy i mam nadzieję, że wcześniej mi się nie znudzi. ;) Na dzisiaj to tyle, bo nie mam za bardzo głowy do pisania, a co więcej tematu na posta. Jest to potwornie przygnębiające, kiedy nie ma się o czym napisać. Krótko mówiąc - Masakra!

sobota, 3 września 2011

Fotki

Hejka. Tutaj macie parę fotek. 


Galeria pod tytułem ,,Wezyr - kochany rudzielec,,











Zdobycz Wezyrka

















 Wiem, że koniki nie mają nic wspólnego z Wezyrem, ale chciałam je tutaj uwiecznić. 















Z ,,wezyrkowych,, zdjęć to by było na tyle.


Galeria pod tytułem ,, Plaża i natura,,














Mój nowy kumpel. Ja i właściciel Wezyra ochrzciliśmy go imieniem ,,Zenon,, :)







Łania-łaskawie się odwróciła podczas robienia jej zdjęcia





Żuuuuuuubry 


Jeżeli tylko znajdę jeszcze jakieś ciekawe fotki natychmiast je wrzucę.